niedziela, 23 grudnia 2012

Uwaga.

Założyłam nowego bloga. Tym razem to zwykłe opowiadanie , ale mogą pojawic sie chłopcy z 1D.
Na początku chciałam zdobyc nowych czytelników i zacząc przygode z pisaniem od nowa, ale nawet nie wiecie jakie to jest cieżkie : D
W każdym razie wpadajcie na bloga. jest już prolog i 1 rozdział. Sama jestem z siebie dumna, bo mam świetny pomysł na te opowiadanko. Zapraszam
change-your-life-real-madlene.blogspot.com
P.S. To jest pisane z drugiego konta.

poniedziałek, 19 listopada 2012

czwartek, 15 listopada 2012

Z innej beczki

Ostatnio dostałam tylko jeden komentarz, ale jakoś sie tym nie przejmuje. Mam dzisiaj urodziny. Jako prezent od Ali dostałam rozdział, który niedługo zostanie opublokowany na tym blogu http://jaktosiestalo-alice.blogspot.com/ . Gorąco zapraszam !

środa, 31 października 2012

Rozdział 8

More than this
- Wiesz co ? Mnie to już wiele osób "kochało". Między innymi twój przyjaciel.  - powiedziałam. Nawet nie wiem czy byłam wkurzona, czy bardziej zaskoczona.
- Alee... - nie wiedział co powiedzieć. Ja za to nie wiedziałam czy się z tego wszystkiego śmiać czy płakać. - Ale ja cię kocham. Naprawdę. - po dokończeniu zdania zrobił pół minutową pauzę, chociaż z jego prędkością mówienia, mógł to być zwykły odstęp między zdaniami. - Ja... ja nie potrafię bez ciebie żyć. Twoje oczy sprawiają, że odrywam się od tego świata, twoje słowa są dla mnie powietrzem, a uśmiech... - w tym momencie ugryzł się w język. Nawet wiem dlaczego.
-... ja się nie uśmiecham... - powiedziałam co mi chodziło po głowie. Tak... już tyle czasu się nie uśmiecham. Ostatnia radość jaką pamiętam to przebywanie z Lou, gdy jeszcze żyłam w przekonaniu, że mnie kocha, w fałszywym przekonaniu.
- ... i właśnie to chciałbym zmienić... - spojrzał w moje zaczerwienione i przeszklone łzami oczy.
-  Harry... mnie już nie da się zmienić. Już zawsze będę tą idiotką, która żyje bez powodu. - teraz już łzy ciekły mi jedna po drugiej. - Już zawsze będę jebaną ćpunką, która udaje, że jest OK, a nie jest. Nigdy nie było. A no sorry, było dobrze, jak miałam 5 lat i normalny dom... - oparłam się i zjechałam po ścianie na podłogę, zalewając się łzami.
  Do przedpokoju wszedł Niall z kanapką w gębie.
- Co jest ? - zapytał patrząc na nas ze zdziwieniem.
- Lepiej zajmij się swoją miłością. - odpowiedział Hazza spoglądając na kanapkę. Niall tylko wzruszył ramionami i poszedł na górę.
- Kocham cie, jeśli nie chcesz, nie musisz ze mną byc, ale ja chce poprostu czuc, że jesteś bezpieczna, że nikt cie nie krzywdzi.
- A ja chce żebyś mnie zostawił w spokoju. Odejdź. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Podniosłam sie i położyłam dłoń na jego ramieniu. - Bądź meżczyzną i zrób coś żebym była szcześliwa. - Chociaż nigdy nie bede ~dodałam w myślach. - Daj mi spokój. - odwróciłam sie, założyłam buty i wyszłam z domu.
_____________________________________________________________
Taaak wiem. Nie pisałam od 1 sierpnia . Bardzo przepraszam, ale za cholere nie miałam weny. Mam popsute "ę" i "ć". Czasem bede wklejac te literki, ale jak nie mam czasu to pisze, jak analfabeta, Sorki xd.
Wiem, że mało, ale zależało mi żeby cokolwiek wstawic. Licze na komenty. Kocham !! ;**
Magdalena ; **

środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 7

                                                       Pamiętnik Louis'a
13 lipca - piątek

    No pięknie. Piątek trzynastego. Wydawało mi się, że był on wczoraj. Ta... 'ważna sprawa' El była jednym zdaniem. "Jestem w ciąży." Nie no... dwójka na raz. Ja się dobiję. Dosłownie. Byłem wściekły. Nawet nie chciałem tego dziecka. Wiem, że to okrutne, ale... kto chciałby mieć dwójkę dzieci naraz z dwoma kobietami , będąc na szczycie sławy. Już nawet nie wiem co mam robić. Niedługo El zapewne się dowie o Lilly... I wszystko się zawali jeszcze bardziej. Nie wiem dlaczego, ale wolałbym żeby dziecko którejś z dziewczyn było kogoś innego, niż ja.


                                                    Pamiętnik Lilly
    Od rana, a raczej od 1 w nocy, czego raczej nie można nazwać rankiem siedziałam w łazience. Powód ? Chyba oczywisty, jeśli jest się w ciąży. Ta... To miało być tylko "udawanie", a się okazuje, że to wszystko prawda. Nie no, zajebiście. A teraz dylemat. Czyje to  dziecko ? Lou czy tego gościa, co mnie zgwałcił ? Nie no, ale chyba objawy ciążowe pojawiają się kilka tygodni później, a nie dzień po stosunku. Już nie wiem...
- Kto jest w łazience ? - usłyszałam zza drzwi głos Liam'a. Wstałam z chłodnej podłogi, otarłam łzy i otworzyłam drzwi.
- Marnujesz światło. - spojrzał na zegarek. - Już całą noc i ranek.
- Było pilnować swojego kolegę, żeby nie robił mi dziecka ! Jakim prawem jesteś wobec mnie taki okrutny. Bez grosza współczucia. Jak już jestem w ciąży i rujnuję życię Lou, to od razu muszę być dziwką. Ale ja kochałam Louis'a tylko niestety on tylko udawał, byłam tylko pocieszeniem podczas kłótni z Eleanor. Nie chcę dla was źle ! W czym jestem gorsza od ciebie i twoich kolegów ? Powiedz mi! To wcale nie moja wina, że nie mam pieniędzy i rodziny. Wy poprostu mieliście szczęście, a ja zostałam wyrzutkiem !- rozbeczałam się i pobiegłam do pokoju. Wściekłość mnie opanowała. Miałam ochotę roznieść Londyn. Chwyciłam walizkę i spakowałam kilka rzeczy. Wybiegłam z pokoju, już miałam chwycić za klamkę drzwi wyjściowych, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego.
- Co ty robisz ?
- Wyprowadzam się. Już mam dość trzymania się tu na litość. - wybełkotałam przez łzy.
- Choć tu. - powiedział spokojnie i przyciągnął mnie do siebie. - Nie wyjdziesz z tąd tak łatwo.
- Really ? - powiedziałam próbując się wyrwać.
- A żebyś wiedziała. - odpowiedział. - Nie dam ci odejść.
- A to niby czemu ?
- Bo Cię kocham.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry, że krótki, ale miałam taką wredną zachciankę skończyć w tym momencie ;p
Proszę o komentarze, bo tak patrząc na poprzedniego bloga 'Spiral love' , to aż mam żal w sercu, że nie ma tu tyle komentarzy co tam : (

poniedziałek, 23 lipca 2012

Wyjazd / Urlop

Dziś w nocy jadę nad morze Bałtyckie, więc nie będzie rozdziału przez najbliższy tydzień. Można będzie mnie znaleźć w Dźwirzynie, obok Kołobrzegu (Boże ! Będę 20 kilometrów od Dawida Guetty ;] <Haha xd Moje refleksje są przerażające>) Nie sądzę, zeby ktoś chciał mnie odwiedzić xdd

Zmieniając trochę temat, w końcu odnalazłam, jaki będzie prawdziwy sens tego bloga. Dowiecie się czytając, ale wierzcie mi, to będzie poważny temat.
Pozdrawiam !!!

środa, 11 lipca 2012

Rozdział 6

    Po przesłuchaniu zgodnie z umową poszłam z Sophie na kawę. Nie będę kłamać, dobrze nam się rozmawiało, jednak nie powiedziałam jej, że jestem w udawanej ciąży, nadal jestem narkomanką, chociaż ostatnio wytrzymuję i... Dżizas, tak naprawdę nic jej nie powiedziałam, ona myśli, że ja jestem normalna ! Nie wie o 1D, o niczym nie wie ! Za to sama mi opowiedziała, że jej mama jest policjantką, co zdążyłam zauważyć, a tata prawnikiem, czy coś. No tak, świetna rodzinka. Ciekawe, czy w domu, na kanapie mają "miejsca parkingowe" wyznaczone dla inwalidów itd. Okazało się, że mieszka niedaleko mnie, czyli domu 1D. Jakieś 3 przecznice. Sama jesnak wyplątałam się z tego i nie powiedziałam gdzie mieszkam.
    Po pół godzinnej rozmowie i wypiciu kawy poczułam, że coś się dzieje. Odczułam niezbyt miłą "niespodziankę". Ostateczna reakcja to był wylot ze stolika, przy okazji przewracając krzesło i zaszczycenie toalety swoją obecnością. Przemyślając to nie mogłam się zatruć. Co najwyżej kawą. No bo jak można zaglądać do lodówki w domu, kiedy mieszkasz z Niallerem ? Nie do końca opłacalne.
- Lilly, wszystko OK ? - dopytywała się przez drzwi do kabiny Sophie.
- Taaa, jest ok. - wytarłam usta papierem toaletowym, inaczej mówiąc "srajtaśmą" i wyszłam z kabiny, po czym przepłukałam buzię.
- Może odprowadzę cię do domu ? - zaproponowała, jednak wiedziałam, że to nie jest nalepszy moment. Może nie powinnam zdradzać, że mieszkam z 1D ? Nie może, a napewno.
- Niee, nie idę do domu. Muszę pojechać do mamy do pracy, a to na drugim końcu Londynu, więc trochę mi to zajmie. - wymyśliłam wymówkę na poczekaniu.
- No dobrzee. - szybko pożegnałam się z S. i poszłam w kierunku domu. Jednak wcale nie zamierzałam tam pójść.
    Wiatr rozwiewał moje niesfornie rozpuszczone kosmyki. Taa... I znowu ten moment. Idziesz po ulicy i nie wiesz gdzie się podziać. Nie chciałam iść do domu. Przy chłopakach jakoś dziwnie się czuję. Czuję się, jakby uważali mnie za dziwkę, ale... Co ja mam zrobić ? Powiedzieć prawdę ? Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Wtedy ich obrzydzenie do mnie byłoby o wiele większe, ale gdybym naprawdę była w ciąży, to czym sobie zasłużyłam na taką opinię u chłopaków ?
   Te całe przemyślenia nie miały zamiaru dać mi spokoju. Już zaczynała mnie boleć głowa i zrobiło mi się gorąco. Oparłam się o ściane jakiegoś budynku i poprostu nastała ciemność.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Nareszcie się obudziłaś... - usłyszałam czyjeś słowa z wyraźnym oddaniem ulgi, gdy tylko rozchyliłam powieki. Rozejrzałam się. Białe ściany, a po lewej czyjaś twarz. Trochę to minęło zanim rozpoznałam tą osobę. Nareszcie doszłam do wniosku, że przy szpitalnym łóżku siedział Harry.
- Co się stało ?
- Zasłabłaś niedaleko domu, akurat szedłem do Tesco. - wytłumaczył mi Loczkowaty. Nie odpowiedziałam.
- Idę pogadać z lekarzem. Zaczekaj tu. - powiedział przerywając chwilę niezręcznej ciszy.
- Jakoś nigdzie się nie wybieram...

                                         Perspektywa Harrego
- Wiedzieliście, że panna Lilly jest  w ciąży ? - spytał lekarz, gdy tylko zaczęliśmy rozmowę.
- Tak. Wiemy.  - odpowiedziałem krótko.
- Te zasłabnięcie mogło być spowodowane wysiłkiem, lub zwykłym "Nie mam ochoty na śniadanie.". Możesz już zabrać swoją dziewczynę do domu.
- To nie jest moja dziewczyna. Jestem przyjacielem.
- Dobrze. W każdym razie za chwilę dostaniecie wypis. - Wróciłem do Lilly i przekazałem wiadomości od lekarza.
- Ciąża... - cicho wyszeptała. Wyglądała jakby była w szoku, ale dlaczego ? Przecież doskonale wiedziała, że jest w ciąży. O co tu chodzi ?
- No dobra. Już możemy wrócić do domu.
- OK. - odpowiedziała. Jednak nadal wydawała się być nieobecna.
__________________________________________________________________
 Łoch ! Party chard ! Meg napisała rozdział. Szok. No dobra bejby. Przechodzimy do rzeczy. Tak straszliwie się jaram tymi 5 komentarzami ostatnio :D No i przepraszam, ze nie pisałam z miesiąc, ale nareszcie mam wenę !
No to dedyk dla Dusi za zrobienie nagłówka (ten jest tynczasowy, ten na stałe będzie gdy pojawią się wszyscy bohaterowie) i dla Ali, tak na udany pobyt  w Dani.

piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 5

- Idiotko, gdzieś ty była ?! - wydarł się Louis, gdy tylko weszłam do domu z policjantką.
- Ja poproszę pana na chwilę. - powiedziała kobieta do Louis'a i poszli do salonu, a ja powoli zawlokłam się do swojego pokoju i się przebrałam, bo byłam w ciuchach, które dała mi policjantka.

                                         Pamiętnik Louis'a
- Że do czego doszło ?! - krzyknąłem policjantce w twarz nie wierząc w to co się stało.
- Ale proszę zachować spokój. - zwróciła mi uwagę.
- Przepraszam.
- Najlepiej, jak pan porozmawia z dziewczyną.
- To nie jest moja dziewczyna... Przyjaciółka.- zadowolony z tego, że jakoś wybrnąłem z sytuacji.
- Rozumiem. W każdym razie gdybyście potrzebowali, a raczej gdyby Lilly potrzebowała pomocy to zgłoście się do psychologa. A i jeszcze jedno. - powiedziała policjantka zatrzymując się w progu.- Gdy Lilly ochłonie, musi się zgłosić na komisariat na przesłuchanie.
- Dobrze. - powiedziałem, a kobieta wyszła. Nie bardzo wiedziałem co mam zrobić... Dać jej spokój czy odrazu pogadać. Ten dzień należał do dramatycznych, ale są jego lepsze strony. Zrozumiałem, że się myliłem. Lilly naprawdę coś dla mnie znaczy. Może nie w roli dziewczyny, ale napewno znajdzie miejsce w moim sercu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
     Powiedziałem Eleanor, że chcę spędzić wieczór z chłopakami, więc zostanę na noc, co oczywiście prawdą nie mogło być. Rano postanowiłem porozmawiać z Lilly. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju i... nie wiedziałem, jak zacząć. Wszystko było takie dziwne. Co miałem jej powiedzieć ? "Bardzo Cię boli ?"... To przecież oczywiste. Już wyciągnąłem rękę, żeby zapukać, ale najwyraźniej Lilly kontaktuje się ze mną telepatycznie, bo wyprzedzając mnie powiedziała "Wejdź !". Otworzyłem drzwi, Lilka poprostu siedziała na łóżku okryta puszystym kocem, gapiąc się bezczynnie w sufit. Zamknąłem za sobą drzwi, a dziewczyna instynktownie przeniosła swój wzrok na mnie.
- Masz już tak w naturze, że zamiast normalnie zapukać i wejść, stoisz 3 minuty przed drzwiami ? - zapytała. Nawet nie przyszło mi na myśl, że właśnie tak zacznie się ten przewidując krępujący dialog.
- Skąd wiesz, że tyle tam stałem ?
- Słyszałam twój przyspieszony oddech. - trochę speszony przysiadłem na brzegu jej łóżka. Nie zdążyłem nic powiedzieć, a usłyszałem coś w stylu odpowiedzi.
- Lou... Chciałbyś pewnie zapytać, jak się czuję, ale to takie banalne, nieprawdaż ? - kiwnąłem głową. Siedzieliśmy w ciszy trochę czasu. Nie wiem ile. Patrzyłem na ścianę, która w tym momencie zdawała sie taka ciekawa. Była spokojna, a jednak te wijące się czarno-różowe kwiatki hipnotyzowały.
- Lilly, o 12 musimy być na komisarjacie. Chcą cię przesłuchać. - przerwałem ciszę.
- Domyślałam się, że tak szybko nie dadzą mi zapomnieć.
-  Niestety...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
12 lipca - czwartek
        Razem z Lilly pojechaliśmy na policję, jednak długo jej nie towarzyszyłem, bo Eleanor chciała mi powiedzieć coś pilnego.

                                                   Pamiętnik Lilly
       Na początku wydawało mi się, że w największej potrzebie, jak zwykle zostałam sama. Jednak moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Kiedy Louis wyszedł, na korytarzu, w którym czekałam zagadała mnie jakaś blondwłosa dziewczyna w moim wieku.
- Cześć. Jestem Sophie.
- Meg. - odburknęłam.
- A więc co tu robisz ? - zapytała jakbyśmy się znały.
- Yyy... siedzę. A co cię to... ? - Ja pierdole. Przyłazi mi tu jakaą blondynka i szuka ludzi do zaczepek. - Przyjaciół szukasz ?
- Mogłabyś być trochę mi...
- Już byłam miła i pożałowałam. - odwróciłam wzrok i szczerze mówiąc miałam ochotę jej przypiepszyć.
- Jestem na kierunku psychologicznym i muszę przeprowadzić wywiad. Pomożesz mi ? - zapytała, jakby nigdy nic. To już mnie doprowadziło do szału.
- Odpierdol się ode mnie ! - wrzasnęła i przywaliłam jej z pięści w ten jej jasnoskóry ryjek.
- Spokój ! - zawołał koleś z polisty. - Przyszłaś jako ofiara, wyjdziesz lub nie, jako winna. - "Zajebiście" - pomyślałam.
- Will, zostaw ją. To moja wina. - powiedziała ta cała Sophie, a policjant zostawił nas w spokoju.
- Przepraszam... nie chodziło mi o to, żeby wpieprzać się w Twoje życie, tylko moim zadaniem jest zagadywanie ludzi, a w tym przypadku wywiad.
- Nie, to ja przepraszam. Przechodzę teraz ciężkie chwile i... ciężko mi zapanować nad sobą. - wytłumaczyłam się. - Bardzo boli ?
- Nie jesteś aż tak silna. Nic mi nie jest. Obejdę się tylko z siniakiem na policzki. To jak ? Kawa na zgodę ?
- Czemu nie ? - uśmiechnęłam się sztucznie i już wstałyśmy z krzeseł, ale zza drzwi wysunęła głowę policjantka.
- Hej mamo ! - powiedziała Sophie.
- To twoja mama ? - dziewczyna przytaknęła.
- Na kawę pójdziecie po przesłuchaniu. - zaśmiała się mama S. - Panno Lilly. Zapraszam. Nie będzie aż tak strasznie.
- Zaczekam na ciebie. - uśmiechnęła się blondynka, a ja z ciężkim biciem serca weszłam do gabinetu.
__________________________________________________________
Nudne to, jak flaki z olejem, ale przynajmniej pojawiła się moja bohaterka. Powitajmy wielkimi brawami Sophie - w rzeczywistości Dusię.
No to dedyk mojej bohaterce ;** Kocham Cię.

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 4

                                                   Pamiętnik Lilly
11 lipca - środa
- Gdzie Louis ? - zapytałam schodząc do kuchni na śniadanie.
- Jak to gdzie? W domu. - odpowiedział Niall. Nawet nie wiedziałam o co mu chodzi. Czy jest w tym domu, czy w innym...
- Z Eleanor. - dodał Harry. Teraz to już na serio zbili mnie z tropu.
- Eee... A kto to ta lub ten Eleanor ?
- Ta Eleanor, to narzeczona Lou. - odpowiedział Liam nawet na mnie nie spoglądając. Naprawdę... już nie wiedziałam co lepsze: mieszkać pod mostem, gdzie szanuje mnie chociaż Camille i Matthew (Chris na to miano nie zasłużył) lub tutaj, gdzie wszyscy traktują mnie, jak jakąś wsze. Poprostu wstałam od stołu i wyszłam z domu z pustym żołądkiem. No tak, jeszcze brakowało tego żebym zemdlała...
                                                          ~~~
    Nie wiem, jaką ulicą szłam. Było mi to obojętne. W sumie... na ulicy jest mi wszystko jedno, jak mnie ludzie traktują, ale za to w domu jest bezpiecznie. O tym się właśnie przekonałam tego dnia. Pomimo tego, że był jasny ranek czułam się dziwnie chodząc po jakimś odludziu. Wszystko wydawało się być podejrzane. Widziałam ludzi spacerujących z dziećmi, zakochane młode pary cieszące się wakacjami. Chciałam sobie przypomnieć takie szczęśliwe chwile, ale po paru sekundach zorientowałam się, że nigdy takich nie było. Naprawdę chciałam poczuć szczęście, chociaż przez chwilę. Niestety, jak narazie muszę być fałszywa. Ale... gdyby tak pomyśleć... Kłamstwo za kłamstwem będzie się ciągnąć, jak flaki z olejem. Kto mi zapewni, że wyjdę na prostą ? No właśnie, nikt. Dlaczego moje życie ma być ubrane w kłamstwa ?
    Rozmyślając, nawet nie zauważyłam, że doszłam do jakiegoś lasu. Poszłam przed siebie. Po chwili już tak łatwo nie opanowywałam emocji. Łzy podeszły mi do oczu, po kilku sekundach już leciały mi po policzkach. Znowu myślałam o tym, dlaczego muszę kłamać, żeby przeżyć ? Zaczęło mi się kręcić w głowie, a po chwili upadłam uderzając głową w drzwo.
                                                          ~~~
   Gdy się obudziłam, zauważyłam, że leżę nadal w lesie, ale zupełnie w innym miejscu. Leżałam przy jakiejś ścianie, najprawdopodobniej ruinie. Podniosłam się, ale poczułam uderzenie.
- Radziłbym ci zostać ze mną. - odwróciłam się w lewo i zobaczyłam jakiegoś umięśnionego kolesia.
- Wcale nie zamierzam. - odpyskowałam wstając z nadzieją na ucieczkę.
- Nie sądzę, żebyś trafiła do domu. - bałam się go nie na żarty. Był bardzo silny. Przekonałam się o tym, gdy ścisną moje nadgarstki i rzucił mną o ścianę.
- Teraz już pominnaś być grzeczna. - zaczął mnie rozbierać. Już nie miałam sił się bronić. Miałam nadziei na szczęśliwe zakończenie dnia. Zrobił to. Skrzwdził mnie. Nie chcę tego opisywać. Zbyt bolesna rzecz.
                                                          ~~~
     Gdy skończył błagałam Boga o życie. Błagałam żeby mi pomógł. Czułam, że mój koniec jest bliski, jednak usłyszałam dźwięk syreny policyjnej. Po chwili podbiegł do mnie owczarek niemiecki. Czułam się dziwnie i strasznie irytująco przy policjantach. Byłam przecież naga. Nie miałam w co się ubrać, bo ten koleś podarł wszystkie ubrania. Na szczęście jeden z policjantów okrył mnie kocem, a pozostała dwójka zabrała gwałciciela do radiowozu.
- Odwiozę cię do domu. - odezwała się policjantka, do której odprowadził mnie policjant, który okrył mnie kocem.
- Byłabym wdzięczna. - wydusiłam z siebie pierwsze słowa od tego okrutnego wydarzenia.
__________________________________________________________
Tak jak obiecałam, napisałam dziś. Bardzo proszę was o komentarze.
Teraz najprawdopodobniej będę pisać rzadziej ze względu na, to że muszę poprawić sytuację między mną, a rodzicami.
Jeszcze raz proszę o komentarze, bo to bardzo mi pomaga.

środa, 23 maja 2012

wtorek, 8 maja 2012

Rozdział 3 (cz. II)


                                                         Pamiętnik Lilly

Nabrał się na słaby żart. Ten koleś nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co robi. Nawet nie zapytał czy ciąża jest pewna. Ciekawe co powie na to jego narzeczona ? To będzie walka.
Poszliśmy pod most i zabraliśmy moje rzeczy. Było ich niewiele, ale zawsze coś.
- Udało się. - szepnęłam do Camille i dałam jej karteczkę z moim numerem telefonu, żeby zadzwoniła do mnie za jakiś czas z budki telefonicznej.
- To pa. - przytuliłam blondynkę i poszłam za Louisem.
- Louis, naprawdę nie chcę robić kłopotów...
- Nie, to ja Ci ich narobiłem. - spojrzał na mój brzuch. - Teraz muszę odpokutować. - Boże... jaki on jest głupi.

                                                                 * * *
- To jest Harry, Niall, Zayn i Liam. - Louis przedstawił mi moich współlokatorów i jednocześnie resztę swojego zespołu.
- Myślałem, że wróciłeś do Eleanor. - zjechał Tomlinsona Zayn.
- Owszem wróciłem, ale... muszę wam coś powiedzieć.
- Jak ty nam co już powiesz to... to ja już wolę usiąść. - wyjąkał Niall z batonikiem w buzi i przysiadł na sofie, a w jego ślady poszła cała reszta.
- No więc... Ja zostanę... ojcem.
- Że kurwa co ?! - wydarł się Harry. Niall przestał jeść, nadal trzymając w pyszczku batona. Wyglądał, jak chomik, więc ciężko mi było pohamować śmiech. Zayn schował twarz między nogi, a Liam gapił się na Lou, jakby chciał mu powiedzieć " A przecież Ci mówiłem... Masz przechlapane."
- Wiem, że jesteście na mnie źli,ale to był przypadek. Byłem zaćpany... - tłumaczył się.
- Ty ćpasz ?! - Loczkowaty spojrzał na niego spojrzeniem typu "Jak możesz? Niszczysz nas." i pobiegł na górę, po czym usłyszeliśmy tylko trzaśnięcie drzwiami.
- Zniszczyłeś nas i siebie. Czy ty w ogóle myślisz ? - jęczał Liam. Tommo nie odpowiedział, tylko ze łzami w oczach gapił się na ptaki latające za oknem. Chciałabym być takim ptakiem. One są takie wolne i wcale tak dużo pracy nie muszą wkładać w zdobycie pożywienia. Są do tego przystosowane, a co najważniejsze... są wolne bez żadnych konsekwencji.
- Muszę się przejść. - powiedział Zayn i wyszedł z domu. Niall za to nic nie mówiąc podszedł do lodówki, wyjął z niej 10 opakowań lodów i poszedł na górę, pewnie do swojego pokoju. Nie mogłam na to patrzeć. To wszystko przeze mnie.
- Louis, ja usunę... - wydukałam. Nie mogłam zniszczyć tego co jest. Mają ten swój zespół, są przyjaciółmi, Lou ma narzeczoną, a ja ? Ja to po prostu psuję.
- Lilly, tak nie można. To dziecko powinno mieć szansę na życie, jak każde inne. - jego słowa były takie wiarygodne, że gdybym naprawdę była w ciąży to bym go posłuchała.
- Choć, zaprowadzę Cię do Twojego pokoju i pójdziemy na zakupy. - jak powiedział tak zrobiliśmy, chociaż przed wyjściem musiałam się trochę ogarnąć. Kupiliśmy kilka ciuchów i inne potrzebne dla kobiety rzeczy. Najbardziej się boję tego, że Tomlinson zechce iść ze mną do lekarza w sprawie dziecka, ale zważając na zespół, to pewnie nie będzie miał nawet czasu.

                                                                   * * *
Wieczorem wszyscy razem z chłopakami usiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy "Zmierzch".
- Lilly, a ty kiedy wracasz do domu ? Chyba nie zostaniesz tu na noc. Wiesz, że Louis ma narzeczoną... - gadał Niall.
- Właśnie... jest jeszcze coś co muszę Wam powiedzieć... - zaczął Louis.
- Chociaż nie mów, że to bliźniaki. - powiedział wkurzony Harold.
- Yyy... nie wiem. Ale... Lilly z wami zamieszka. - Niall wypluł wodę, którą akurat pił, a reszta spojrzała na mnie nie wiedząc o co dokładnie chodzi.
- Nie mam domu. - spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem.

                                                 Pamiętnik Liam'a
- Louis ! - wrzasnąłem, a Marchewkowiec spuścił głowę i poszedł za mną do mojego pokoju.
- Co ty sobie wyobrażasz ?! Jak ona nie ma domu, to gdzie ty się z nią... no wiesz ?
- Wolałbyś nie wiedzieć...
- Ok. A więc opowiesz mi wszystko, jak na spowiedzi.
- Muszę ?
- A czy ja kiedyś odpuściłem ?
- Eeh... No więc, kiedy pokłóciłem się z Eleanor... - zaczął, ale mu przerwałem.
- O co ?
- Myślałem, że mnie zdradziła.
- Mów dalej.
- No więc, kiedy się pokłóciliśmy poszedłem na jakieś odludzie w celu znalezienia kogoś, kto będzie miał narkotyki, no i... znalazłem taką czteroosobową grupę obok mostu. Zapłaciłem, a oni dali mi skręta. Później, gdy byłem już wstawiony przespałem się z Lilly... Ona też była naćpana. Później zaczęliśmy się spotykać, aż El udowodniła mi, że mnie kocha i mnie nie zdradziła i wtedy... zerwałem z Li. Tego samego dnia dowiedziałem się, że Lilly jest w ciąży, a było to akurat dzisiaj.
- AHA. - odpowiedziałem i wskazałem na drzwi. Louis posłusznie wyszedł, a ja rzuciłem się na łóżko i rozmyślałem... Co się stanie jeśli paparazzi się o tym dowiedzą ? Już widzę zagłówki "Louis z One Direction ojcem dziecka dziewczyny spod mostu." Directioners się na nim zawiodą tak jak i my.

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 3 (cz. 1)

Treść wiadomości pozostawionej na poczcie głosowej:
"Yyy... Cześć. Tu Louis. Chciałem Ci powiedzieć, że... pomyliłem się spotykając się z Tobą. Wróciłem do swojej narzeczonej. Przepraszam... Byłaś tylko piękną pomyłką."
Nie płakałam dlatego, że wrócił do tej swojej dziewczyny... Płakałam, dlatego że nie będę miała za co zjeść, gdzie się umyć itd.
- Co jest ? -usłyszałam głos Camille zza swoich pleców. Nic nie mówiłam tylko dałam jej do odsłuchania wiadomość.
- O. J.A. P.I.E.R.D.O.L.E... - skomentowała.
- Dokładnie. Jesteśmy skończone.
- Wcale nie jesteśmy. Czas na plan "b". - uśmiechnęła się chytro , jak to miała w zwyczaju.
- Co znowu ?
- Jesteś w ciąży.
- Co? ! - wybałuszyłam oczy z niedowierzania. - Nie, nie posunę się do tego...
- Albo ciąża, albo śmierć.
- A co będzie, jak nie będzie widać brzucha, którego nie będę miała w czasie, gdy powinnam mieć ? - zapytałam.
- Przed tym właśnie wydarzeniem okradniesz Lalusiowategeo. - znów posłała ten uśmiech.
- Z tobą schodzę na psy...
- Wolisz zdechnąć pod tym mostem ? - postawiła mnie pod ścianą.
- Niech Ci będzie.
- I o to chodzi. Dobra, bierzmy się do roboty. - napisałyśmy do Louis'a sms'a.
" Louis, odsłuchałam wiadomość i zrozumiałam, że nie chcesz mieć ze mną do czynienia, ale musimy pogadać. Tu nie chodzi o... nas. Chodzi o coś poważniejszego." - po chwili dostałyśmy odpowiedź.
" Dobrze. Może być w tej kawiarni, w której ostatnio byliśmy o 12 ?"
"Ok" - z Camą przybiłyśmy sobie piątki i zaczęłyśmy próbować wywołać u mnie płacz.


Pamiętnik Louis'a

Lilly już na mnie czekała. Była cała zapłakana, wyglądała tragicznie. Nie miałem pojęcia o co może jej chodzić. Przecież wyraziłem się jasno. To już koniec. Wróciłem do Eleanor i jestem z nią szczęśliwy.
- O co chodzi ?
- Nie bardzo wiem od czego zacząć...
- Nie mam wiele czasu, więc powiedz prosto z mostu.
- Jestem w ciąży. - "NIEEE !!!!" - to właśnie krzyczał głos wewnątrz mnie. Nie, nie, nie... To nie może być prawda. Chociaż... równie prawdopodobne może być, to że to nie moje dziecko.
- Je-je-jesteś pewna, że to-to moje... ? - jąkałem się, jak małe dziecko.
- Z tobą straciłam dziewictwo, więc... nie ma innej opcji. - odpowiedziała, a mnie ogarnęła furia. Wstałem i chciałem już po prostu wyjść, ale coś mnie zatrzymało. Przecież ona będzie matką mojego dziecka... Potrzebuje domu.
- Lilly... Nie możesz zostać pod tym mostem...
- Nie mam wyboru. - odpowiedziała, ale ja czułem, że w myślach błagała o dom.
- Jeśli chcesz, to mogę znaleźć ci jakieś miejsce...
- Byłabym wdzięczna. - uśmiechnęła się szczerze. Tak naprawdę, to nie wiedziałem, gdzie ją zalokować. Na pewno nie w domu moim i Eleanor. O właśnie... Jak ja wytłumaczę to Elce ? Jestem skończony... A wracając do nowego domu Lilly, to chyba będzie mój pokój w "domu one direction". Wyprowadziłem się z niego do Eleanor. Coś czuję, że długo to ja tam nie pomieszkam.
- Choć. Idziemy po Twoje rzeczy.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 2

- Musimy Cię przyszykować. - powiedziała Camille.
- Nie rozumiem po co się tak starasz...
- Jesteś głupia czy tylko udajesz ? - wzruszyłam ramionami. - Chodzi o to, że on ma kasę, a jak się w tobie rozkocha, to może cię weźmie do siebie.
- A ty mi pomagasz bezinteresownie. Patrz bo uwierzę...
- Hehe. Jak on pomoże ci, to ty pomożesz nam. - uśmiechnęła się chytro.
- Dlaczego to ja mam go zdobyć ?
- 1. Podobasz mu się. 2. Spałaś z nim.
- 1. Bez komentarza. 2. Byłam naćpana. - Poszłyśmy do jakiegoś hotelu, w którego łazience przemyłam twarz i umalowałam się kosmetykami skradzionymi przez Camę. Gdy byłam gotowa Camille podprowadziła mnie pod London Eye, gdzie czekał już Louis.

- Witaj ! - uśmiechnął się.
- Cześć.
- Spacer czy kawiarnia ?
- I to i to. - zaśmialiśmy się i poszliśy do kawiarni.
- Chcesz jakieś ciastko ? - zaproponował.
- Chętnie, może być szarlotka. - Lou złożył zamówienie i zaczęliśmy gadać.
- Powiedz coś o sobie.
- Mam matkę podelkę, ojca prawnika, wszyscy się kochamy, mamy śliczny domek i pieniążki. - wybełkotałam z ironią.
- No, a tak na serio ?
- Naprawdę chcesz to wiedzieć ?
- Mów.
- Rodzice są bezrobotnymi pijakami, a ja uciekłam z domu, bo... nie wytrzymałam. Nie wytrzymałam przemocy w domu. - Louis zrobił smutną minę. - A co myślałeś ? Ja mam prawdziwe powody do ćpania.
- Nawet mnie nie znasz... - burknął.
- To teraz ty coś o sobie powiedz.
- Znasz One Direction ?
- Eeem... no, nie mam komputera, TV, fona... skąd mam niby znać to One Direction ?
- To popularny boysband, którego jestem członkiem. - uśmiechnęłam się i pomyślałam "No to mam szczęście." Flirtowaliśmy, później poszliśmy na spacer. Było... hmm... fajnie. Ni więcej na ten temat nie mogę powiedzieć.

                                            Pamiętnik Louis'a
3 lipca - wtorek
    Dziś znów spotykam się z Lilly. Ma dom i rodzinę jaką ma, a raczej nie ma, ale... spodobała mi się. Jest inna. Wiele dziewczyn rzuciłoby mi się na szyję ze świadomością, po odebraniu wiadomości, że jestem sławny i mam kasę. Li zaeragowała na to zwyczajnie. Jedno mnie trapi... ona jest ćpunką. Ja spróbowałem tylko raz po rozstaniu z Eleanor, a Lilly niestety jest w to już ostro zamieszana. Może gdy lepiej się poznamy spróbuję ją z tego wyciągnąć.

                                              Pamiętnik Lilly
10 lipca - wtorek - tydzień później
   Już od tygodnia spotykam się z Louisem. Jest fajnie, ale... to jednak nie są prawdziwe randki. On co prawda o tym nie wie... Muszę udawać, albo zdechnę z głodu pod tym durnym mostem !
- Pić mi się chce... - jęczałam podczas upału.
- To idź do tego swojego Louis'a. - burknął Chris.
- Dobry pomysł. - odpowiedziałam i odeszłam od pozostałych. Wyjęłam z kieszeni telefon i zobaczyłam, że ktoś (najprawdopodobniej Louis) nagrał mi się na pocztę. Odsłuchałam wiadomość, telefon wypadł mi z ręki, usiadłam na trawie i jak jakaś histeryczka zaczęłam płakać.
__________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale mam taką załamkę, że głowa mała. W każdym razie jutro wyjeżdżam do babci, na wieś, a tam nie ma internetu, wię najbliższy rozdział pojawi się dopiero w piątek.
Dedyk dla Dusi ;**
 Liczę na komentarze i pozdrawiam.
   

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 1

2 lipca - poniedziałek
- Zostaw mnie ! - krzyczała matka. Tak właśnie wygląda moje życie. Bicie, krzyki, wykorzystywanie przez ojca. Chciałam ratować matkę, ale ... czy ona mnie ratowała, gdy ojciec mnie gwałcił ? No właśnie nie. Spakowałam do plecaka kilka rzeczy i uciekłam z domu. Bez chwili namysłu poszłam w stronę mostu. Tam oczywiście zastałam moich dobrych znajomych.
- Siema młoda ! Choć do lasku ! - krzyknął Chris.
- Daruj sobie... - mruknęłam. - Macie towar ?
- A jakże inaczej. - Camille podała mi skręta. Zaciągnęłam się i odleciałam. Gdy już mniej więcej doszłam do siebie zauważyłam , że podszedł do nas jakiś nieznajomy. Nie wyglądał na kogoś podobnego do nas. Był ubrany w czerwone rurki i białą koszulkę w paski. Chłopaki z naszej "paaczki" zazwyczaj nosili dresy albo coś w tym stylu.
- A ty to kto ? - zagadnął Mathew.
- Nie pytaj. Poprostu pomóż. Podzielicie się ?
- Nie potrzebujemy tu takich... - powiedziałam ze wstrętem.
- Zapłacę. - powiedział przybysz.
- To zmienia postać rzeczy... - powiedział Chris. -  Siadaj. - poklepał ziemię obok siebie, a jednocześnie naprzeciw mnie. Laluś wyjął z kieszeni niezłą sumkę, wręczył ją Chrisowi i usiadł na wskazanym miejscu otrzymując od Ch. skręta. Obserwowałam go z nieufnością. Po chwili Camille odezwała się:
- Wyluzuj... - i podała mi kolejną dawkę narkotyków. Te były mocniejsze. Kiedy wszyscy byli już znacznie rozbawieni koleś do mnie podszedł i powiedział:
- Jestem Louis. - zaczął mnie całować. Nie odmawiałam, szczerze mówiąc wszystko było mi obojętne. "I tak mam już spieprzone życie. Gorzej nie będzie." Louis zaczął mnie rozbierać, a dalej to już wszystko samo się potoczyło.
   Gdy oprzytomniałam Louis'a już nie było.
- Zostawił coś dla Ciebie. - powiedział Chris podając mi jakąś kartkę. - Byłem zazdrosny. - spojrzał na mnie "rozbierającym" wzrokiem.
- Daruj sobie...
- Powtarzasz się.
- Nie moja wina, że trudno to Ci wbić do głowy. - westchnęłam i spojrzałam na kartkę od Louis'a.
" Musiałem już wrócić do rzeczywistości. Przepraszam... wiem, dziwnie wyszło. Nawet nie wiem jak masz na imię i kim jesteś, ale... poczułem coś więcej. Chciałbym Cię kiedyś jeszcze spotkać... Zadzwoń. 686838733
                                                              Louis xx "
- On jest głupi, czy tylko udaje ? - powiedziałam. - Przecież to jasne, że jeśli jestem biedna i śpię pod mostem to nie mam telefonu. - rzuciłam kartkę obojętnie na ziemię.
- Może jednak warto spróbować. Koleś ma kasę, a my niedługo zdechniemy z głodu. - powiedziała Camille. Spojrzałam na swoje wychudzone dłonie.
- Nie mam telefonu. - odpowiedziałam.
- Ojejku. A Londyn jest już tak zacofany, że nie ma budek telefonicznych... - odparła z ironią.
- Kochanie. Chyba mnie nie opuścisz. - powiedział i wyciągnął do mnie rękę Chris.
- Człowieku ! Może i kiedyś coś było, ale tylko przez prochy ! - po chwili pożałowałam tych słów, bo zbliżenie się do niego byłoby świetną okazją żeby wykraść pieniądze od Lou. - Ale możemy zostać dobrymi przyjaciółmi. - przysunęłam się do niego i dość zręcznie wyciągnęłam z jego kieszeni kasę.
- My z Camille idziemy na spacer. - mrugnęłam do blondynki i poszłyśmy na miasto. Rozmieniłam banknoty na drobne i zadzwoniłam do Louis'a.
- Na imię mam Lilly i możemy się spotkać i poznać. - powiedziałam, gdy chłopak odebrał.
- To... ty ?
- No, a kto może dzwonić...
- Do mnie dużo osób dzwoni. - zaśmiał się.
- Haha, bardzo śmieszne. Kończę. O 15 obok London Eye.
_______________________________________________________
Liczę, że się Wam spodoba !

sobota, 21 kwietnia 2012

Bohaterowie

Lilly - 17 lat. Mieszka w Londynie. Jej rodzice są alkoholikami, a ona nie może znajeźć swojego miejsca na ziemi. Ojciec ją bije, a czasem zdarza się, że wykorzystuje seksualnie. Sprzeciwności losu skazały ją na to, że stała się narkomanką.Jest polską Directioner.

Sophie - 17 lat. Jest utalentowaną plastycznie i wokalnie dziewczyną. Już niedługo zaistnieje w opowiadaniu.
Anne - 17 lat. Nieziemsko śpiewa. Tak jak Sophie niedługo pojawi się w opowiadaniu.



Alice - 17 lat. Tak jak Anne i Sophie uwielbia śpiewanie. Tak jak pozostałe dziewczyny niedługo poznamy ją w opowiadaniu.


One Direction - Niall, Zayn, Liam (18 lat), Harry (17 lat), Louis (19 lat)